Sopot – Nad morzem

Ulica Bohaterów Monte Cassino, zabudowana secesyjnymi kamienicami z XIX i początku XX w., wychodzi na plac Zdrojowy i Skwer Kuracyjny, gdzie przed wojną stał dom kuracyjny z kasynem gry. Jednak najważniejszym miejscem placu jest wejście na molo. Drewniane barierki i ławki pomalowane na biało i niebiesko kojarzą się z paskami na kostiumach panów z belle epoque albo flagą Grecji. Lampy oświetlające molo tworzą po zmroku piękną iluminację, wabiąc z równym powodzeniem zakochanych i… roje komarów.

Pierwsze molo wybudowali w 1817 r. Rosjanie jako przystań dla okrętów wojennych. Niestety, wycofując się – spalili je. Widząc realną potrzebę, Haffner w 1824 r. wybudował krótką kładkę spacerową. W 1827 r. długość mola wynosiła ok. 52 m, a szerokość ok. 2,2 m. Po licznych przebudowach i udoskonaleniach, dzisiejszy wygląd uzyskało molo w 1928 r. Od tamtej pory służyło także za przystań dla łódek, którymi okoliczni rybacy wozili kuracjuszy po Zatoce Gdańskiej.

Molo

Jest to z pewnością najbardziej znany obiekt w Sopocie. Drewniane molo o długości ok. 516 m, z boczną, ponadstumetrową ostrogą – jedno z najdłuższych w Europie – służy także jako przystań dla żaglówek i statków białej floty. Bez spaceru po molo pobyt w Sopocie jest nieważny (w sezonie wstęp w godz. 8.00-22.00 kosztuje w dni powszednie 1 zł, a w nd. i święta – 2 zł). Wzdłuż szerokiego drewnianego traktu spacerowego ustawione są wygodne ławki, a przy końcu znajduje się niewielki bar oraz punkt widokowy, z którego za 1 zł można popatrzeć przez lornetkę. Na wschodzie widać Westerplatte i Port Północny, na zachodzie Gdynię, a na północy – półwysep Hel. Kiedy morze jest wzburzone, spienione fale uderzają o pale podtrzymujące molo, przyprawiając spacerowiczów o dreszczyk emocji. Trzeba przyznać, że o mocne wrażenia na molo na ogół nie jest trudno, gdyż wieje tu dość mocno nawet przy ładnej pogodzie. Czasami miejscowi młodzieńcy, licząc na parę marek, skaczą ku uciesze zachodnich turystów z poręczy mola do morza, nie zważając na zimno i fale.

Z końca pomostu roztacza się malownicza panorama Sopotu, z dominującą bryłą Grand Hotelu. Nieodłącznym elementem krajobrazu są pływające przy plaży dostojne łabędzie oraz wznoszące się i opadające wrzaskliwe mewy.

Wybierając się na spacer, warto wziąć ze sobą trochę chleba lub pęczaku (paczka kosztuje 1 zł), aby pokarmić ptaki. Oczywiście, poza sezonem letnim, bo gdy temperatura wody podnosi się powyżej 18°C, wokół mola szaleje na hałaśliwych skuterach wodnych „złota młodzież”. Na molo odbywają się niekiedy występy zespołów muzycznych – podczas Międzynarodowych Festiwali Sopockich grają tu zespoły rockowe i alternatywne.

Zakład Balneologiczny

Od południowej strony przylega do Skweru Kuracyjnego malowniczy zespół niewysokich budynków z charakterystyczną wieżą, w którym mieści się Zakład Balneologiczny i Szpital Reumatologiczny, obiekty wybudowane według projektu Paula Puchmullera w latach 1903-1904 na miejscu starych łaźni. Zakład kąpielowy przyciąga uwagę okrągłymi wieżyczkami i rozłożystym dachem. W zwieńczeniu portalu nad głównym wejściem, pomiędzy dwiema rzeźbionymi w kamieniu postaciami ni to ludzkimi, ni to wodnymi, widnieje herb Sopotu: zrywająca się do lotu biała mewa z rybą w łapkach, na tle trzech baszt. W sezonie za 1,50 zł można wspiąć się na wieżę, skąd roztacza się widok na miasto, morze, plażę i wylegujących się na niej ludzi.

Zanim Haffner wybudował w 1823 r. nowoczesny zakład kąpielowy, w Sopocie istniał już wcześniejszy, z 1819 r., który wzniósł dla siebie właściciel tutejszej posiadłości, C.Ch. Wagner. Ów „prototyp” zakładu balneologicznego posiadał dwie drewniane wanny i jedną koedukacyjną przebieralnię. Haffner postawił 6 kabin, gabinet do natrysków, leżakownię wypoczynkową, poczekalnię i kotłownię. Wanny wykonane były z fajansu i cyny, potem z miedzi. Doprowadzano do nich rurami zimną i ciepłą wodę morską. Istota leczenia polegała na stosownym dawkowaniu kąpieli wodnych o odpowiedniej temperaturze – w wannach lub w morzu – zgodnie z zaleceniami lekarza. Plaże udostępniono w wyznaczonych godzinach, a przestrzegania porządku pilnował specjalnie opłacany przez uzdrowisko żandarm, szczególnie wyczulony na podglądaczy. A było co podziwiać: panie pławiły się w kapeluszach na głowach, w długich tunikach i bufiastych reformach, a panowie w kostiumach kąpielowych w poprzeczne paski. Budynek szczęśliwie przetrwał wojnę i wyzwolenie, a później cudem uniknął przeróbki na „socjalistyczną” pralnię dla Trójmiasta. Dziś podlega administracji Szpitala Reumatologicznego.