Uliczki Głównego Miasta Gdańsk
Atmosferę każdego starego miasta współtworzą przywołujące dawne dzieje ulice, uliczki i malownicze zaułki. Nie inaczej jest w wiekowym Gdańsku. Warto zatem wygospodarować trochę czasu, by, nie ulegając zbytnio gorączce zwiedzania, poddać się urokowi spokojnego spaceru, pozwalającego na odkrycie naprawdę urzekających miejsc.
Ulica Ogarna
Każda przecznica biegnąca na południe od Długiej (Garbary, Pocztowa, Ławnicza, Powroźnicza) dociera do ulicy Ogamej. Od niej to, całkowicie zniszczonej w czasie ostatniej wojny, zaczęto wielką akcję odbudowy Głównego Miasta, rekonstrukcję zabytkowych fasad i przebudowę wnętrz zgodnie z wymogami nowoczesnych mieszkań. W dawnych czasach ulica nosiła nazwę Hundegasse – czyli Psia, ponieważ pędzono nią sfory psów do pilnowania Wyspy Spichrzów. Po wojnie dosłowne polskie tłumaczenie nie zadowalało decydujących o nazwach ulic, dlatego wymyślono Ogarną.
W miejscu gdzie do Ogarnej od północy dochodzi ulica Pocztowa, na południe biegnie niedługa uliczka Zbytki (kończąca się przy Podwalu Przedmiejskim). Nie byłoby w niej nic szczególnego, gdyby nie fakt, że w XVI i XVII w. rezydowały tu panienki nieco lżejszych obyczajów (podobnie jak przy ul. Różanej, w okolicach kościoła św. Jana), przyjmujące zarówno marynarzy, jak i ważne persony.
Na Zbytki i Różaną ciągnęli mężczyźni spragnieni miłosnych rozkoszy i otrzymywali je od niedrogich dziewek, których w XVI i XVII w. było tak wiele, że władze miasta nakazały im nosić specjalne nakrycia giowy, by odróżniały się od uczciwych kobiet. W dokumentach zachowały się przezwiska niektórych panienek: Rymarska Beczka, Dziewka Kowalska czy Biedne Dziecko – które stanowiły zapewne swego rodzaju szyld, informujący dokładniej o charakterze serwowanych usług. Prostytucja była tolerowana przez władze i godzono się na funkcjonowanie dość hałaśliwych domów rozpusty na Różanej i Zbytkach, które leżały poza reprezentacyjną i przyzwoitą częścią miasta. Gdańskim ladacznicom nie wolno było nosić drogich i strojnych ubrań, biżuterii i futer. Spoczywał na nich natomiast obowiązek udziału w gaszeniu pożarów (podobnie jak na baginkach, łaziebnych i komuchach) na zasadzie „przymusowo-ochotniczej” straży pożarnej.
W czasach gdy na tronie angielskim zasiadała królowa Elżbieta I, los gdańskich kobiet, zarówno tych z plebsu, jak i bogatego mieszczaństwa, nie był najsłodszy. Miejsce wytwornej patrycjuszki – żony lub córki zamożnego kupca – było w domu, przy dzieciach, z robótką w ręku, z pieskiem na podołku. Mogła zarządzać jedynie spiżarnią, kuchnią, służbą, lecz nigdy sklepem czy magazynem, a już broń Boże mężem. Za niewiastę decydowali mężczyźni. Nieco inaczej wyglądała sytuacja przedstawicielek pospólstwa; większość z nich pracowała zawodowo – na straganach, w karczmach, prowadząc lichwę. Kobiety te były bardziej samodzielne i niezależne, choć także podporządkowane męskiej dominacji. Ogólnie rzecz biorąc, życie żon nie było usłane różami, nieraz dochodziło do rękoczynów, a o stanie stosunków między reprezentami obu płci świadczy najlepiej kwestia postawiona w traktacie Fredera Czy mąż ma prawo bić żonę. Dobrze, że czasy się zmieniły. Chociaż, nawiasem mówiąc, potęgujący się w Polsce „syndrom maltretowanego męża” wskazuje na to, że role się odwróciły i – być może już czas na traktat: Czy żona ma prawo tłuc męża.
GABRIEL DANIEL FAHRENHEIT
Tu, gdzie dziś stoi kamienica pod nr. 94; 306 lat temu urodził się Gabriel Daniel Fahrenheit. Być może losy wielkiego wynalazcy potoczyłyby się inaczej, gdyby nie tajemnicza śmierć jego rodziców – Concordii i Daniela Fahrenheitów, których pewnego sierpniowego dnia 1701 r. znaleziono martwych w altanie podmiejskiego domu, a tajemnica przyczyny i sposobu ich śmierci nie została nigdy wyjaśniona. Osieroconego Gabriela Daniela wysłano do Amsterdamu, by tam kształcił się w zawodzie kupca. Ten zawiódł jednak nadzieje opiekunów i poświęcił się nauce. Mimo braku przygotowania akademickiego osiągnął bardzo wiele: skonstruował termometr rtęciowy, zbudował pierwszy aerometr i wykazał, że wodę można schładzać poniżej punktu jej zamarzania, nie powodując przemiany w lód. W uznaniu zasług przyznano mu min. członkostwo Royal Society w Londynie. Choć w Gdańsku pozostała jego rodzina, która odziedziczyła majątek po rodzicach Gabriela, Fahrenheit żył biednie i umarł w nędzy.