Fortyfikacje Gdańska
Dawny Gdańsk był miastem obronnym, opasanym potrójną linią umocnień murowanych, ziemnych i wodnych. Pozwoliło to odeprzeć ataki wojsk Stefana Batorego i wielokrotne szturmy świetnie przecież zorganizowanej armii szwedzkiej. Goniący za królem Stanisławem Leszczyńskim Rosjanie wdarli się do miasta po długotrwałym oblężeniu tylko dlatego, że z braku środków finansowych fortyfikacje nie były naprawiane od ponad pół wieku, a poza tym obrońcom brakowało pocisków i dział.
Wczesnośredniowieczny Gdańsk chronił ziemny wał, wzmocniony drewnianą palisadą. Gdy w 1308 r. Krzyżacy zdobyli miasto i wznieśli w miejscu dzisiejszej ul. Grodzkiej i Rycerskiej posępne zamczysko, rozpoczęto budowę stałych fortyfikacji. Za pierwszym murem pojawił się następny, wzmocniony basztami, później fosa i wplecione w kamienny pierścień budowle obronno-reprezentacyjne. Właściwie owe mury nigdy nie były zdobywane, bowiem najeźdźców zatrzymywały umocnienia zewnętrzne, uległy za to modzie. U schyłku XIX w. likwidowano przejawy „średniowiecznej, prymitywnej wojowniczości”, przeznaczając zniwelowane tereny fortyfikacji pod planty i szerokie ciągi komunikacyjne, bez których, uczciwie trzeba przyznać, centrum miasta się „dusiło”.
Resztki świetności
Fragmentów dawnych umocnień ocalało jednak tak wiele, że wprawne oko bez trudu dopatrzy się w zabudowie starówki ich ciągłości. Gdańskie mury, dochodzące gdzieniegdzie do 10 m wysokości, zachowały szeroki krenelaż, a w licznych punktach także i ganki straży.
Od Złotej Bramy wiedzie na północ, wzdłuż ulic Wełniarskiej, Latarnianej i Podmurze długi odcinek fortyfikacji przeciętych nowoczesną bryłą Teatru Wybrzeże. Wzmocnienie murów stanowi przysadzista, ośmioboczna baszta Słomiana o murach grubych na 3 m, bowiem dawniej składowano w niej proch. Przywiera do niej Zbrojownia, która mimo kunsztownej fasady, sugerującej, że była to raczej budowla reprezentacyjna, stanowiła jeden z ważniejszych punktów obrony. Za teatrem sterczy w murze czworoboczna, najstarsza z baszt – zwana Latarnianą, dalej zaś postrzępiony nieco mur kończy się przed pociemniałą ze starości basztą Jacek, liczącą aż 36 m wysokości. Przy Jacku fortyfikacje, zanim zostały rozebrane pod budowę hali, skręcały ku Motławie, kończąc się u baszty Łabędziej. Wędrując ul. Podwale Staromiejskie, można jeszcze zobaczyć znaczne fragmenty owych murów.
Od wschodu Główne Miasto chroniła Motława i zwarty front kamienic wzmocnionych obronnymi bramami. Mur południowy, zachowany częściowo przy ul. Za Murami i Ogarnej, prowadził od Bramy Kotwiczników do Dworu Miejskiego.
Dwór Miejski
Między ul. Bogusławskiego a Ogarną wzniesiono w XIV w. trzy czworoboczne wieże: Browarną, Schulza i Narożną, połączone na początku XVII w. przez Jana Strakowskiego budynkami gospodarczymi oraz mennicą. Po wojnie zrujnowany obiekt pieczołowicie odnowiono i oddano we władanie harcerzom.
Dwór Miejski, przypominający niewielki zameczek, oglądany od strony Podwala Przedmiejskiego daje wyobrażenie ogromu dawnych fortyfikacji. Masywny zespół najeżony wieżami zdaje się przestrzegać „tylko nie właźcie na mury”, co dość często lekceważą harcerze i młodzi turyści. Od strony Ogarnej dwór wywiera znacznie mniejsze wrażenie, może dlatego, że otynkowane północne ściany dwóch wież wyglądają zbyt świeżo, aby uwierzyć w ich średniowieczny rodowód.
W skład zespołu wchodzi także zwalista wozownia przy ul. Podgarba-ry, zamieniona dziś na magazyny, a okrąg umocnień zamyka pobliska Złota Brama.
Lochy i loszki
Mówiąc o systemie umocnień, nie sposób pominąć tak ważnej części, jaką stanowiły podziemne przejścia. Pierwsze lochy połączyły w połowie XIV w. krzyżacki zamek z kościołem Mariackim i bramą Długouliczną. Po I pokoju toruńskim, gdy Krzyżacy przekonali się, że na lojalność poddanych nie mają co liczyć, nasilono podziemne prace, tworząc pod miastem sieć tajnych przejść.
W czasach Rzeczpospolitej podziemne korytarze drążyli także kupcy, łącząc w ten sposób swoje kamieniczki siecią korytarzy. Niektóre z ówczesnych piwnic miały po kilka poziomów.
Za panowania Prus pod Biskupią Górką powstał potężny labirynt, dorównujący nawet osławionym śląskim lochom.
Ostrożnie szacuje się, że pod starówką ciągnie się 50 km najróżniejszych tuneli. Nikt nie wie, w jakim są stanie, dokąd prowadzą i co się w nich kryje. Na wszelki wypadek, aby nie kusić poszukiwaczy przygód i skarbów, prawie wszystkie wejścia do lochów zamurowano, zalano asfaltem lub zablokowano grubymi sztabami. „Prawie wszystkie” oznacza, że kilka pozostało…