Kościół św. Katarzyny w Gdańsku
Bez wspaniałej, 76-metrowej (wraz z hełmem) wieży kościoła św. Katarzyny w panoramie – Gdańsk nie byłby sobą. O ileż uboższe byłyby odgłosy miasta pozbawione melodii katarzyńskich dzwonów. Kościół określany jest mianem Matrona Loci (matka kościołów lub matka miasta); jego kwadratowa u podstawy, gotycka wieża zwieńczona jest szerokim dwulatarniowym hełmem (wczesnobarokowym z 1634 r.) z ozdobnymi wieżyczkami narożnymi. Budowla prezentuje się szczególnie pięknie oglądana z wieży innego kościoła – wtedy misterna architektura jest dokładnie widoczna. Mimo wysokości zdaje się być filigranową, bowiem przytłacza ją zwalista nieproporcjonalnie wydłużona bryła świątyni.
W dni powszednie wnętrze kościoła św. Katarzyny można podziwiać jedynie z kruchty, ponieważ nawy – poza godzinami rannych i wieczornych nabożeństw – są zamknięte kratą. Przyczyną jest niewystarczająca liczba opiekujących się świątynią księży karmelitów oraz powtarzające się w ostatnich latach kradzieże drobnych, lecz cennych fragmentów ołtarzy. Kościół otwarty jest w niedziele oraz w godzinach nabożeństw, można też poprosić zakonników o umożliwienie zwiedzania – wejście do klasztoru znajduje się na tyłach budowli.
Historia kościoła
Do 1342 r. kościół stanowił jedyną parafię w Gdańsku i należał do księcia, który decydował o wyborze proboszcza. Tutaj w XIII w. odbyły się pierwsze w mieście wielkie uroczystości pogrzebowe, połączone z wystawieniem na widok publiczny zwłok szanowanego księcia Świętopełka II, który za życia nadał Gdańskowi prawa miejskie w 1240 r. i sprowadził z Krakowa dominikanów. Katarzynka podzieliła losy innych świątyń gdańskich, przechodząc w XVI w. z rąk katolików w ręce ewangelików, a 400 lat później – płonąc w 1945 r. Po wojnie całkowitą odbudową zajęli się obecni gospodarze – karmelici.
OBRAZ MATKI BOSKIEJ BOŁSZOWIECKIEJ
Obraz ten, jak głosi legenda, podczas krwawych walk z Tatarami w XVII w. został wyłowiony z Dniestru przez psa hetmana Marcina Kazanowskiego. Hetman podarował niezwykłe znalezisko karmelitom z Bołszowca na kresach wschodnich. Odtąd portret zamyślonej Madonny, który karmelici przywieźli do Gdańska, zasłynął z cudów.
Zwiedzanie
Duża przestrzeń ze stosunkowo niewielką ilością ołtarzy, obrazów i innych zabytkowych sprzętów, zamknięta surowymi ścianami, sprawia wrażenie niekompletności i przypadkowości wystroju kościoła. Zwiedzanie można rozpocząć od nawy głównej, co pozwoli na właściwą ocenę wielkości świątyni.
Krocząc przez środek, najlepiej zatrzymać się tuż przed prezbiterium, aby znaleźć się w pobliżu najwspanialszych elementów wystroju wnętrza. Nad ołtarzem głównym umieszczono obraz znakomitego malarza gdańskiego, Antoniego Moliera,
Ukrzyżowanie z 1610 r. W tle biblijnej sceny malarz umieścił panoramę Gdańska z wałami i bastionami oraz bramą Wyżynną. W predelli ołtarza widnieje inny obraz tegoż artysty, przedstawiający Ostatnią Wieczerzę.
Po śmierci Moliera Ukrzyżowanie dokończył inny słynny gdański malarz, Izaak van den Blocke, który jest również autorem trzech owalnych obrazów w zwieńczeniu ołtarza (pośrodku Zmartwychwstanie, a po bokach Zesłanie Ducha Świętego i Wniebowstąpienie). Podnosząc głowę, można podziwiać belkę tęczową z grupą Ukrzyżowania z 1510 r., której drewniane postaci Chrystusa, Marii i Jana mają pełne bólu twarze; najlepiej ogląda się je z tego właśnie miejsca. Nieco na prawo od ołtarza znajduje się grób astronoma i rajcy Gdańskiego – Jana Heweliusza. Sensacyjnego odkrycia grobu dokonano dopiero w 1986 r.; dziś jest tu płyta nagrobna, marmurowe epitafium oraz chronione w szklanej gablocie fragmenty wieka trumny astronoma, z dobrze zachowanymi złoconymi literami.
Parę kroków na prawo od grobu, między nawą główną i południową, prowadzące w dół do baptysterium schodki umożliwiają pogrążenie się w „mrokach średniowiecza”. W krypcie udostępnionej do zwiedzania można obejrzeć trumny wydrążone w drewnianych kłodach, kości oraz przedmioty kultu, odnalezione w trakcie wykopalisk prowadzonych w 1986 r. w kościele św. Katarzyny, podczas których natrafiono na grób Heweliusza i prasłowiański cmentarz.
W nawie głównej przy lewym filarze znajduje się wczesnobarokowa ambona z 1638 r. zdobiona nieco wyblakłymi, lecz misternymi płaskorzeźbami wyobrażającymi niektóre sceny z Ewangelii, jak np. tę, kiedy mały Jezus dyskutuje w świątyni z uczonymi w piśmie. W przedniej części nawy południowej przykuwają uwagę dwa obiekty. Pierwszy to złocisty ołtarz z 1520 r. ufundowany przez cech rzeźników, wyobrażający klęczącą Madonnę w otoczeniu świętych, której piękna i subtelna twarz została wyrzeźbiona z niezwykłą maestrią. Drugim jest chrzcielnica z 1585 r. opatrzona z zewnątrz rzadkiej precyzji intarsjami. W południowej kaplicy pod wieżą zachowały się fragmenty gotyckiego fresku przedstawiającego ścięcie mieczem św. Stanisława przez Bolesława Śmiałego. Dziś, na skutek upływu czasu, malowidło jest zatarte.
Przechodząc do nawy północnej od wejścia głównego, warto obejrzeć współczesną drogę krzyżową, która zasługuje na uwagę nie tyle ze względu na wyjątkowy artyzm, co z uwagi na postać Szymona Cyrenejczyka, którego oblicze jest wiernym wizerunkiem twarzy Lecha Wałęsy. Na ścianie północnej widnieje malowidło z 1654 r. o wymiarach 3 na 11 m zatytułowane Wjazd Chrystusa do Jerozolimy autorstwa Bartłomieja Mil witza.
Kościół św. Katarzyny ma też swój cudowny obraz. Jest nim namalowany na początku XV w. wizerunek Matki Boskiej Bołszowiec-kiej, wiszący w bocznej kaplicy (po lewej stronie) przy wejściu do kościoła.
Pieśni srebrnych dzwonów
Złożony z 37 dzwonów carillon, wydzwaniający co godzinę z wieży Katarzynki melodie kościelne i świeckie, do dziś stanowi atrakcję, a jednocześnie spełnia pożyteczną funkcję – odmierza czas, rozbrzmiewając o pełnej godzinie. Dawniej carillony rozbrzmiewające co godzinę z wielu gdańskich kościołów, wygrywały różne melodie naraz. Carillony są perkusyjnymi instrumentami muzycznymi złożonymi z zespołu różnej wielkości dzwonów, wprawianych w ruch przy udziale mechanizmu zegarowego. Niegdyś stanowiły charakterystyczne wyposażenie niderlandzkich wież kościołów i ratuszy, wydzwaniając melodie hejnałów i pieśni.
Pierwszy carillon kościoła św. Katarzyny rozdzwonił się już w XVI w. Rozbudowany w XVIII w. stopił się wraz z hełmem w 1905 r. na skutek uderzenia pioruna. Pięć lat później odtworzono instrument, który jednak już w 1942 r. został jako łup wojenny wywieziony do Lubeki. Współcześnie z wieży kościoła ponownie rozbrzmiewają dźwięki muzyki – dzięki staraniom komitetu polsko-niemieckiego, który przyczynił się do ufundowania nowego carillonu w 1983 r.
Warto tak zaplanować zwiedzanie, by znaleźć się tu o godz. 13.00, kiedy to rozlegają się dźwięki pięknej Ody do radości Beethovena. Trzeba jednak podejść w pobliże świątyni, bowiem pieśń carillonu św. Katarzyny zagłusza uliczny harmider i granie dzwonów innych kościołów.