Jarmark św. Dominika w Gdańsku
Historię targu zaczyna węgiel, znaczy krew, a kończy – miszmasz. Od średniowiecza aż po XIX w. na Targu Węglowym – jak sama nazwa wskazuje – handlowano „czarnym złotem”, koksem i węglem drzewnym. Plac bywał też, i to wcale nie tak rzadko, miejscem kaźni. Ponieważ mogło się tu zmieścić do 4 tys. ludzi, u stóp wieży Więziennej wykonywano publicznie lżejsze kary: chłostę, zakuwanie w dyby, obcinanie członków, a wszystko to pod baczną obserwacją żądnego sensacji tłumu. Sporadycznie dokonywano też egzekucji, ale tylko na ludziach z plebsu, dla patrycjuszy i szlachty rezerwując pieniek przed Dworem Artusa.
Obecnie miejsce stanowi główną arenę organizowanego corocznie w sierpniu Jarmarku św. Dominika. Wyrastają tu wtedy sporych rozmiarów namioty, niewielkie stragany, nie brakuje również „stoisk” zaimprowizowanych na przysłowiowej gazecie, na której pomiędzy najdziwniejszymi gratami błyśnie czasem prawdziwy skarb. Na Jarmarku Dominikańskim można kupić dosłownie wszystko – od wyrobów artystycznych (biżuteria, ceramika, oryginalne tkaniny i stroje), poprzez stare książki, płyty i oryginalne pamiątki, aż po noże, telewizory, mydło i powidło. Impreza ma swoją muzyczną oprawę – na scenie ustawionej pod murami Słomianej Baszty grywają ludowe i disco-polowe kapele.